Jak był artykuł?

1453610sprawdzanie plików cookieElder Scrolls Online: Recenzja Morrowinda: Morro to dobra rzecz?
Aktualności
2017/06

Elder Scrolls Online: Recenzja Morrowinda: Morro to dobra rzecz?

[Ujawnienie: Kod recenzja została przewidziana treścią tego artykułu]

Kiedy kilka lat temu ukazała się po raz pierwszy na konsolach, The Elder Scrolls Online chwalono za poruszającą ścieżkę dźwiękową, stosunkowo ciekawe zadania i fakt, że akcja rozgrywała się w jednym z najbardziej lubianych światów fantasy, jakie kiedykolwiek widziały gry. Teraz, wraz z wydaniem Morrowind ekspansja, ESO powraca do być może najbardziej kultowej lokalizacji w historii serii, ale czy to tylko coś więcej?

Cóż, na dobre i na złe. Tak. Tak to jest. ESO: Morrowind podkreśla najlepsze i najgorsze skrzypiące gry MMO firmy Bethesda Softworks. Dla fanów oryginału Morrowind (Starsze przewijki III), którzy odwiedzają nas po raz pierwszy od piętnastu lat, nie można przecenić nostalgicznej wartości oglądania ukochanych miejsc w chwale w wysokiej rozdzielczości. Być trudnym do wykorzenienia ESO fani skorzystają z ciekawszych zabytków i zadań, jakie oferuje dodatek, ale nowa klasa Strażnika jest mniej więcej jedynym zupełnie nowym dodatkiem.

Jestem powracającym Morrowind player i do czasu premiery tego dodatku miałem prawdziwą niechęć do grania ESO, mimo że jestem fanem każdego Elder Scrolls Gra od Daggerfall (The Elder Scrolls II.) Zawsze czułem się niezwykle opiekuńczy w stosunku do tego, jak gram Elder Scrolls gier, przeszukując każdy zakamarek, dając się prowadzić z dala od utartych ścieżek. Miałem poczucie, że rozgrywka online może przyćmić wszystko z powodu niechęci do współpracy, idiotycznego lub wręcz wrogiego zachowania graczy.

RrLygnX

I wiesz co? Przynajmniej częściowo miałem rację. Wyspa Vvardenfell jest gospodarzem zawartości tego rozszerzenia i na szczęście jest wystarczająco duża, aby poszukiwacze przygód w pojedynkę mogli znaleźć czas i miejsce na eksplorację przy minimalnych przerwach. Zleceniodawcy zadań, cele i podobne interesujące miejsca to jednak inna sprawa, a gracze roją się wokół nich jak muchy na… kanapce z dżemem. Jest to częsty problem popularnych gier MMO, ale chciałbym, żeby nie kolidował bezpośrednio z fabułą ESO: Morrowind – usłyszeć, że jestem bohaterem, który pojawia się raz na tysiąc lat, to jedno, a mieć za sobą długą na milę kolejkę podobnie utalentowanych osób, to drugie.

Zawartość Gracz kontra Środowisko (PvE) będzie stanowić większość nowej gry we wczesnej fazie gry ESO graczy, a w nowym rozszerzeniu do przepracowania jest niecałe trzydzieści godzin treści fabularnych. Zadania pozostają ważnym punktem, zwłaszcza na tle dzikszego, bardziej tętniącego życiem świata Vvardenfell. Zestawienie postaci z głosem na wysokim poziomie oraz rozbudowana (ale równie imponująca) ścieżka dźwiękowa podtrzymują wrażenia, prowadząc do produktu, który wydaje się niezwykle dopracowany w porównaniu z innymi, często darmowymi, konsolowymi grami MMO.

Oprócz nieobliczalnego i nieprzewidywalnego zachowania innych graczy, ESO: Morrowind cierpi również z powodu męczącej walki, której gry Bethesda trzymają się od około 1995 roku. Machaj spiczastymi kijami w nieciekawy sposób, rzucaj tak samo wyglądające zaklęcia, skupiaj się na kurczącym się pasku energii wrogów, aby mieć poczucie, że twoje trafienia są rejestrowane. Masz pomysł. Jeśli już, prostota walki pasuje do modelu MMO, ale wciąż daleko jej do tego rodzaju dopracowanej i zabójczej walki, powiedzmy: Dark Souls, lub nawet nieco bardziej beztroskie rękoczyny Wiedźmin series.

Nowa klasa Strażnika to przynajmniej atrakcyjny sposób walki, oferujący przyzwoitą mieszankę wsparcia i umiejętności tankowania/walki wręcz, a także pewne obrażenia magiczne. Jako superumiejętność przywołuje Niedźwiedzia Wojennego, który walczy u boku drużyny, zadając ogromne obrażenia i zapewniając ogromny spadek punktów wytrzymałości. W chaosie bitew PvP niedźwiedź jest – dosłownie i w przenośni – bestią. Inne umiejętności Strażnika są przyjemnie zróżnicowane i obejmują szereg atrakcyjnych i unikalnych aur, które zapewniają wzmocnienia zdrowia, wytrzymałości i magii, a także niektóre zaklęcia zadające bezpośrednie obrażenia. Większość z nich jest luźno powiązana z przywoływaniem stworzeń o różnych charakterach żywiołów, z których wiele wykonuje pojedynczy atak, zanim znika lub odlatuje.

QoK4XjF

Jeśli chodzi o PvP, przeoczony dodatek ESO: Morrowind przynosi funkcja Battlegrounds. To bardziej czysta, mniej MMO, interpretacja walki online, w której od dwóch do czterech drużyn mierzy się ze sobą w różnych trybach deathmatchu i dominacji. Jako względny nowicjusz często byłem przegrywany przez przeciwników, ale sam tryb jest solidny i lubiłem wpadać i wychodzić z postacią, którą mogłem następnie podjąć w bardziej tradycyjnych misjach. Nawet gdy byłem w lepszej sytuacji, odkryłem, że mądra i pomysłowa gra nadal może się przydać, szczególnie gdy wymaga oskrzydlenia głównych wąskich gardeł w walce.

W ciągu zaledwie kilku godzin od mojego czasu ESO, odkryłem, że wiele problemów, które zakłócały działanie gry, zostało już dawno rozwiązanych w łatkach i aktualizacjach funkcji i wcale nie były tak poważne, jak się spodziewałem. Mówienie o opóźnieniach i problemach technicznych, o słabych postaciach i ponurych lokalizacjach okazało się dla mnie nieprawdziwe, choć nie mogę wypowiadać się na temat wrażeń, jakie towarzyszyły jej po raz pierwszy. The Morrowind dodatek dodaje niewiele treści przekształcających, ale przynosi więcej korzyści z każdej wydanej złotówki, w wyniku czego nowicjusze nigdy nie byli lepszym momentem na dołączenie do walki.

Mam zamiar grać ESO myślę, że od jakiegoś czasu, a mój początkowy snobizm w kwestii dzielenia się doświadczeniami z innymi graczami przekształcił się w poczucie wspólnego zadziwienia i niepokoju. Są mroczne miejsca na świecie Elder Scrolls które korzystają z posiadania dodatkowej pary oczu. Jest to gra MMO (prawdopodobnie podobna do innych), w której można zawiązać przyjaźnie w obliczu przeciwności losu lub w której sojusze mogą trwać kilka cichych minut w obliczu niebezpieczeństwa lub kilka godzin sympatycznych przekomarzań podczas kilku misji.

Co lubię ESO jest to, że mogę obcować z rozległym, dzikim światem w dowolny sposób; samodzielnie, z mruganiem w odpowiedzi na rozmowy innych graczy lub w zgodzie z nimi. W obu przypadkach uważam, że było to przyjemne doświadczenie, więc mając to na uwadze, fani serii, gier MMO i ogólnie RPG powinni z pewnością:

KupIt2

Inne wiadomości