Jak był artykuł?

1494320sprawdzanie plików cookieArtykuł wstępny: Firma Epic wygrywa tymczasowy zakaz zbliżania się, czyniąc sądy nowymi centralnymi planistami
Wściekły atak
2020/08

Artykuł wstępny: Firma Epic wygrywa tymczasowy zakaz zbliżania się, czyniąc sądy nowymi centralnymi planistami

Zapnij pasy i usiądź, bo czas na lekcję wolności. Stało się to koniecznością, aby zaradzić utrzymującemu się błędnemu przekonaniu, które w dalszym ciągu przenika naszą sekcję komentarzy od naszych bardziej zagorzałych krytyków. W mojej relacji z pozwu Apple/Epic krytycy zarzucali, że broniłem Apple przed firmą Epic. W ten sposób odsłoniłem niesmaczną naturę mojego charakteru.

Choć ostatni moment ich argumentacji jest tak śmieszny, że nie warto go komentować inaczej niż kpić, to pierwsza część wymaga wyjaśnienia. Prowadzi nas na lekcję wolności. Wiele lat temu, tak dawno, że nie pamiętam już osoby, która wypowiedziała tę historyczną koncepcję, ktoś wyjaśnił, że obrońcy wolności zostaną wezwani do obrony najbardziej bezczelnych i obrzydliwych członków społeczeństwa. Nie dlatego, że darzą ich jakąkolwiek miłością, ale dlatego, że kiedy wrogowie wolności będą chcieli odebrać prawa, przyjdą po te prawa, przyjdą po nie, atakując istotę, której wszyscy nienawidzą.

Nie mam miłości do Apple. Prywatnie wielokrotnie naśmiewałem się z nich i tych, którzy ich wspierają. Mają zamkniętą platformę, która nie pozwala na rozwój kreatywności. Co więcej, nie robią nic, aby uregulować kwestię skrzynek z łupami i mikrotransakcji, mimo że stanowią one rażąco hazard. Zamiast tego są bardzo zadowoleni, mogąc usiąść i czerpać zyski z firm wykorzystujących swoich użytkowników. W żadnym wypadku nie są moim zdaniem dobrą firmą, w żadnym wypadku nie są firmą prokonsumencką.

Dlaczego więc mój zasięg tak bardzo ich faworyzował? Prostym powodem jest zasada.

Jeśli Epic odniesie sukces, sąd stanie się centralnym planistą. Planiści, którzy mogą zmusić Cię – w interesie wyższego dobra – do robienia interesów z dowolną osobą lub podmiotem, bez względu na to, jak bardzo ich nie lubisz. Niewielu naszych czytelników wspiera Antifę; gdyby nie czytelnicy nienawiści i akceleratorzy, liczba ta wyniosłaby zero.

A teraz wyobraźcie sobie, że sądy nakazujące firmom muszą w dalszym ciągu współpracować bezpośrednio z Antifą lub firmami, które otwarcie i finansowo je wspierają. Nikt nie chciałby takiej obowiązkowej interakcji. Ani firmy, które postrzegałyby to jako atak na swój potencjał zysku, ani konsumenci, którzy byliby zmuszeni wspierać podmioty, których inaczej nienawidzą.

Wyobraź sobie, że Raging Golden Eagle lub którykolwiek z twórców Comicsgate zostałby poinformowany, że muszą umieścić swoje treści na platformach, które otwarcie dążą do zniszczenia wszystkiego, co reprezentują. To też nie jest hiperbola. Na początku XX wieku w Stanach Zjednoczonych obowiązywały tak zwane przepisy przeciwdziałające nieuczciwej konkurencji. Wnikliwi ekonomiści i historycy nazywają je po prostu przepisami antykonkurencyjnymi.

Zgodnie z tymi przepisami zmowy cenowe były standardem, sprzedaż była zakazana, a próba wyrwania się z grupy była pozywana i ścigana za akty „nieuczciwej konkurencji”. Gdyby te przepisy miały powrócić, Comicsgate byłoby zmuszone do umieszczania swoich produktów w każdym sklepie, aby nie zapewnić niektórym nieuczciwej przewagi nad drugim. Nie byłoby negocjacji w sprawie cen, które zostałyby ustalone przez branżę. Wreszcie sądy ponownie miałyby pełnić rolę centralnych planistów „większego dobra”.

Poza ochroną i egzekwowaniem umów i praw, sądy nie mają żadnego interesu w egzekwowaniu tego, co stanowi „wyższe dobro” w tym sensie. Głównie dlatego, że większe dobro zwykle usprawiedliwia stagnację, a nie to, co faktycznie leży w interesie większego. Ingerencja w rynek nigdy nie przynosi korzyści ani większego dobra. Sprzyja stagnacji, która nieuchronnie przeradza się w zgniliznę gospodarczą, która niesie ze sobą nieszczęścia w całym społeczeństwie.

Tak więc, choć nie powiedziałbym, że lubię Apple i nie wspieram ich jako firmy ani ich praktyk, pomysł, że sądy mogą nakazać Apple w interesie większego dobra, aby prowadził interesy z Epic, jest parodią. Takie działanie narusza prawo do zrzeszania się, prawa własności, dążenie do szczęścia, wolności i niemal całą gamę powiązanych pojęć i praw. Odmawia jednostce prawa do autonomii, ponieważ w przeciwnym razie mogłaby zaszkodzić tym, którzy postawili się w niekorzystnej dla niej sytuacji.

Naszym prawdziwym konserwatywnym/klasycznym liberalnym czytelnikom nie trzeba tego mówić. W pełni rozumieją, o co toczy się gra, ale centrystom, umiarkowanym i przeciętnym czytelnikom należało się wyjaśnienie. Nie bronię Apple; Bronię praw, które Epic próbuje ukraść, korzystając z usług Apple. Każdy, kto myśli, że sądy po prostu zastosują te orzeczenia do Apple, będzie miał cholernego kaca, gdy radość z powodu Apple zostanie powalona na kawałki.

Pomijając wyjaśnienia, jest aktualizacja toczącej się batalii prawnej. Sądy zdecydowali się teraz pełnić rolę centralnych planistów i wydali częściowo orzeczenie na korzyść tymczasowego nakazu zakazu zbliżania się wydanego przez firmę Epic. Epic nie będzie mógł zobaczyć powrotu Fortnite, ale Apple jest teraz zmuszony robić interesy z Epic w imię wyższego dobra.

Natomiast Epic Games wstępnie wykazało nieodwracalną szkodę wyrządzoną działaniom Apple związanym z unieważnieniem narzędzi programistycznych (SDK). Odpowiednia umowa, umowa Apple Xcode i Apple SDKs, to w pełni zintegrowany dokument, który wyraźnie oddziela umowę licencyjną programu dla programistów. (Zob. Dkt. nr 41-21, pkt 16). Poleganie przez Apple na swojej „historycznej praktyce” polegającej na usuwaniu wszystkich „powiązanych” kont programistów w podobnych sytuacjach lub na szerokim sformułowaniu przedmiotowej umowy operacyjnej można lepiej ocenić na podstawie pełnego odprawy . Na razie wydaje się, że Epic International ma osobne umowy licencyjne na program deweloperski z Apple i umowy te nie zostały naruszone. Co więcej, Apple nie może zaprzeczyć, że nawet gdyby Epic Games odniosło sukces merytoryczny, mogłoby być za późno na uratowanie wszystkich projektów zewnętrznych programistów korzystających z silnika, które odłożono na półkę z powodu braku wsparcia. W rzeczywistości taki scenariusz prawdopodobnie prowadziłby do niejasnych i trudnych do oszacowania pytań, takich jak sukces tych innych projektów i wysokość wygenerowanych opłat licencyjnych, a tym bardziej szkód ubocznych poniesionych przez stronę trzecią sami deweloperzy.

-

Bilans kapitałów: Bitwa pomiędzy Epic Games a Apple najwyraźniej szykuje się już od jakiegoś czasu. Nie jest jasne, dlaczego teraz stało się to tak pilne. Sprawa Camerona, która porusza te same kwestie, toczy się od ponad roku, a mimo to zarówno Epic Games, jak i Apple pozostają odnoszącymi sukcesy graczami rynkowymi. Jeżeli powodowie tam lub tutaj przeważą, możliwe będzie uzyskanie odszkodowania pieniężnego i prawdopodobnie konieczne będzie wydanie nakazu sądowego wymagającego zmiany praktyki. Epic Games wnosi do Sądu o umożliwienie jej bezpłatnego dostępu do platformy Apple, przy jednoczesnym zarabianiu pieniędzy na każdym zakupie dokonanym na tej samej platformie. Chociaż Trybunał spodziewa się, że eksperci wyrażą opinię, że 30-procentowe przejęcie Apple jest antykonkurencyjne, Trybunał wątpi, czy ekspert zasugerowałby zerową alternatywę. Nawet Epic Games nie rozdaje swoich produktów za darmo.

Koncentrując się zatem na status quo, Sąd zauważył, że Epic Games strategicznie zdecydowała się na złamanie swoich umów z Apple, co zmieniło status quo. Nie zidentyfikowano żadnych akcji sugerujących, że Trybunał powinien narzucić nowe status quo na korzyść Epic Games. Natomiast w odniesieniu do Unreal Engine i narzędzi programistycznych Trybunał stwierdził odwrotny skutek. W tym zakresie umowy zawarte w tych wnioskach nie zostały naruszone. Apple nie przekonuje, że zostanie poszkodowany w wyniku jakichkolwiek ograniczeń w usuwaniu narzędzi programistycznych. Spór stron można łatwo sprowadzić do zarzutów antymonopolowych wobec App Store. To nie musi iść dalej. Firma Apple zdecydowała się postąpić surowo i w ten sposób wywarła wpływ na podmioty niebędące stronami oraz na ekosystem programistów zewnętrznych. Pod tym względem akcje mają przewagę nad Apple.

Warto jednak zauważyć, że jedyny powód, dla którego Epic w ogóle odniósł sukces, wynikał z podziału firmy na kilka podmiotów. Szczerze mówiąc, w oczach sądów konglomeraty należy traktować jako jeden podmiot prawny, jednak obecnie sądy nie zgadzają się z tą oceną. Tym samym sądy orzekły, że sprawa nie dotyczy innej spółki Epic, mimo że jest to kolejny oddział Epic.

Jeśli to brzmi zawile, to dlatego, że tak jest. Zwykle robi się to, aby kozłem ofiarnym zadłużyć się. Jeśli jedna część przedsiębiorstwa upadnie, spółka zarządzająca rezygnuje z ciężaru własnego i obowiązków i przenosi działalność do dobrze prosperującej spółki zależnej. W przypadku gier spółka holdingowa zazwyczaj posiada prawa własności intelektualnej z tego samego powodu. Sądy mogą nakazać sprzedaż aktywów w celu spłaty zadłużenia, ale jeśli firma deweloperska nie jest bezpośrednio właścicielem własności intelektualnej, nie można jej zmusić do jej sprzedaży.

W przyszłości ten zakaz zbliżania się pozostanie w mocy do czasu wydania odpowiedniego nakazu sądowego. Oznacza to, że sprawa nie jest całkowicie rozstrzygnięta. Mimo to, aby zapobiec szkodom przed rozwiązaniem problemu, firma Epic będzie mogła zachować dostęp do swojego konta programisty. Na mocy nakazu Apple mógłby zwyciężyć, zachowując swoje prawo do działania jako firma i kojarzenia się z kim chce, więc sprawa jest daleka od rozstrzygnięcia. Pomimo alarmującego ruchu w stronę tyranii.

Inny wściekły atak